wyświetlenia
Jeżeli jednak mają ubezpieczenie to kompletnie nie rozumiemy takiego zachowania. Po co uciekać z miejsca zdarzenia skoro i tak ubezpieczyciel pokryje szkody. Wiadomo, że zapewne podniesie składkę ubezpieczenia, jednak przy ucieczce z miejsca zdarzenia to i tak podniesie nam składkę ubezpieczenia, a w dodatku zastosuje regres czyli wypłaci odszkodowanie poszkodowanemu, a następnie będzie dochodził zwrotu kosztów od ubezpieczającego, który uciekł z miejsca zdarzenia.
Poniżej mamy sytuację w której to kierowca Skody, cofając uderzył w zaparkowane auto. Chyba wydawało mu się, że nikt tego nie zauważył. Autor nagrania jednak widział całe zdarzenie i postanowił ruszyć za sprawcą, który zatrzymał się kawałek dalej. Gdy wysiadł z auta tłumaczył się, że spanikował. Miał zostawić numer telefonu do siebie jednak jak się później okazało na obietnicach się skończyło. Miał świadomość, że sytuacja została nagrana jednak jak widać za bardzo się tym nie przejął.
Autor nagrania był czujny i pojechał zostawić numer telefonu do siebie oraz informację, że posiada nagranie. Z rozmowy wynikło, że sprawca nie zostawił żadnej informacji dlatego też sprawa skończyła się w sądzie. Sprawca został odnaleziony i ukarany.
Poniżej jeszcze informacja od autora która znalazła się na kanale który opublikował nagranie.
"Kierowca białej skody rapid podczas zawracania na skrzyżowaniu uderzył w zaparkowaną Toyote Rav 4. Próbował uciec z miejsca zdarzenia. Gdy go dogoniłem, zatrzymał się i wysiedliśmy wytłumaczyć co zrobił (poinformowałem go, że mam nagranie z całego zajścia). Zdawał sobie sprawę, że uderzył w pojazd jednak jak tłumaczył "spanikował". Powiedziałem mu, żeby zostawił swój numer za szybą, a na pewno dogada się z właścicielem auta. Kierowca skody spytał się mnie czy mam kartkę z długopisem, niestety nie posiadałem przy sobie, dlatego zostawił auto na awaryjnych i poszedł poprosić do sklepu (przynajmniej tak to wyglądało), a ja wróciłem do uszkodzonego pojazdu zostawić swój numer telefonu z informacją, że posiadam nagranie (kartkę i długopis pożyczyłem z pobliskiego salonu fryzjerskiego za co serdecznie dziękuję). Po upływie godziny od momentu zdarzenia, zadzwoniła do mnie właścicielka pojazdu, która znalazła moją karteczkę. Z rozmowy dowiedziałem się, że sprawca ostatecznie nie zostawił żadnej informacji i po prostu odjechał. Przesłałem nagranie właścicielom uszkodzonego auta, a sprawa miała swój finał w sądzie. Sprawca został odnaleziony i ukarany."
Rozmowy na Facebooku