menu
Ksiądz wszedł na salę poporodową. Zaglądał między nogi i zadawał krępujące pytania
Ksiądz wszedł na salę poporodową. Zaglądał między nogi i zadawał krępujące pytania
Rodzicielstwo stawia przed nami ogromne wyzwanie. Słowa te są jeszcze bardziej prawdziwe, kiedy przy dziecku zostaje tylko jedno z rodziców. W takiej sytuacji znalazły się osoby dzielące się swoimi historiami.

„Byłem niedawno przy różnych okazjach na trzech różnych oddziałach położniczych trzech warszawskich szpitali. Na wszystkich zauważyłem, że ksiądz wchodzi nieproszony do sal poporodowych oraz pokojów na patologii ciąży z ofertą wsparcia i komunii. Czyli, innymi słowy: obcy mężczyzna, nie lekarz, nie pracownik medyczny, nie położnik, wchodzi bez pytania do pokoju obcej kobiety w najbardziej intymnym okresie jej życia. A w środku kobiety półnagie, z obnażonymi piersiami, po poronieniach, po łyżeczkowaniach, z ranami po cesarkach, płaczące, cierpiące, w bólu. Każdy z tych księży zachowywał się, jakby miał PRAWO wejść do środka bez pytania, bo taką ma posługę” – pisze na swoim Facebooku dziennikarz i podróżnik – Tomasz Michniewicz. „Dziewczyny, kobiety, panie – czy któraś może mi wyjaśnić, czy to jest normalne w XXI wieku w cywilizowanym europejskim kraju?” – zapytuje reportażysta. 

Post Michniewicza wywołał grad komentarzy i lawinę poparcia. Okazuje się, że wizyty księży w salach poporodowych to norma. Księża nie pytają się czy mogą wejść i wkraczają na salę jak na swoje. Zdarza się, że robią znak krzyża na czołach noworodków, których matki sobie tego nie życzą. 

Reklama

„Dokładnie tak jest. Leżysz z cyckiem na górze i, za przeproszeniem, gołym tyłkiem, a oni wchodzą”, „Nie tylko na położniczych. Miałam operację jakieś 1,5 roku temu i też był obchód”, „Wchodził ksiądz bez pytania, bez pukania, gdy siedziałam półnaga i w innych krępujących sytuacjach. Za każdym razem go wypraszałam a on znowu przychodził następnego dnia”, „Nie dość, że wchodzą nieproszeni, to z łapami do dzieci” – piszą kobiety w komentarzach pod postem

Swoją historię opisała też Monika która postanowiła wychowywać dziecko sama

Rodzice zaakceptowali jej wybór, a to było dla niej najważniejsze. Zupełnie innego zdania był jednak ksiądz, który nie mógł pogodzić się z faktem, że dziecko nie będzie miało ojca i zaczął o wszystko dopytywać.

Nie jestem przeciwko Kościołowi i nigdy nie walczyłam z klerem. Czasami chodzę na mszę, ale do wiary mam dość luźny stosunek. Korzystam z jej dobrodziejstw, kiedy czuję taką potrzebę. Znam wielu wspaniałych duchownych. Ostatnio spotkałam zupełnie innego.

Dosłownie od kilku dni jestem mamą. Cieszę się, ale łatwo nie będzie. Wychowuję dziecko sama i jego tatuś nawet nie wie o jego istnieniu. Nie pytajcie dlaczego podjęłam taką decyzję. Po prostu wiem, że wtedy wpakowałabym się w jeszcze większe kłopoty

Zdarza się i nikt nie powinien tego oceniać. No, ale niektórzy próbują drążyć…

Skoro moi rodzice zaakceptowali tę sytuację, to od księdza tym bardziej oczekiwałam wyrozumiałości. Pojawił się kilka godzin przed akcją porodową i wydawał się w porządku. Później odwiedził mnie już po wszystkim. Już nie było tak fajnie

Zaczął dopytywać o ojca dziecka. Gdzie jest, dlaczego go nie było przy porodzie, jak ma na imię, czym się zajmuje, kiedy po mnie przyjedzie i tak dalej. Straszne wścibstwo. Próbowałam zakończyć temat: nie ma i nie będzie

No i się zaczęło. Jakże to tak, dziecko potrzebuje tatusia, to nienormalne, on musi się natychmiast tu pojawić. Jak nie, to będą problemy z ochrzczeniem i w ogóle dramat. Dla mnie to zbyt delikatna sprawa, żeby o niej dyskutować z obcym człowiekiem

Powiedziałam mu, że powinien już sobie pójść. Ze sporymi oporami, ale wreszcie wyszedł obrażony. I to ma być duchowe wsparcie? Raczej przesłuchanie i gnębienie człowieka

Monika


Spotkały was kiedyś podobne sytuacje?

Źródło: papilot.pl, wymieszane.pl, popularne.pl

TWOJA REAKCJA?

Rozmowy na Facebooku