menu
Po 50 latach stracili pracę niemal z dnia na dzień! „Od razu wyrzucili nas z mieszkania”
Po 50 latach stracili pracę niemal z dnia na dzień! „Od razu wyrzucili nas z mieszkania”
Państwa Gucwińskich zna praktycznie każdy kto oglądał telewizję w latach 80 i 90! Czołówka programu "Z kamerą wśród zwierząt" rozbrzmiewała w każdym mieszkaniu.

Na ich programie wychowało się wiele pokoleń miłośników zwierząt, którym zaszczepił fascynację przyrodą. Hanna i Antoni Gucwińscy przeżyli nie tylko lata popularności i sympatię fanów, ale również gorzką życiową lekcję.

Reklama

Państwo Gucwińscy poznali się jeszcze w czasach studenckich, na stażu we wrocławskim ZOO. Szybko połączyła ich pasja, później praca, a w końcu mieszkanie w jednym z domków na terenie ogrodu (każde z nich zajmowało jedno piętro, dopiero później zaczęli budować własny dom nieopodal). Ich prawdziwym domem był jednak ogród zoologiczny. Swoim podopiecznym poświęcali cały czas i energię. Ostatecznie okazali się świetnymi opiekunami, przewodnikami i zarządzającymi, którzy wprowadzili wrocławskie ZOO w lata świetności.

Do prowadzenia własnego programu namówił ich dziennikarz i podróżnik Ryszard Badowski, który czasami nagrywał odcinki swojego programu „Klub sześciu kilometrów” właśnie we wrocławskim ZOO. On wpadł na nazwę programu: „Z kamerą wśród zwierząt”.

Reklama

Pierwszy odcinek został nagrany w służbowym mieszkaniu Gucwińskich, a jego bohaterami były młody struś i stadko kajmanów. Przez ponad 30 lat Hanna i Antoni Gucwińscy nakręcili ponad 750 odcinków „Z kamerą wśród zwierząt”. Na planie programu nigdy nie brakowało nieprzewidzianych sytuacji, czasem wpadek, ale przede wszystkim opowieści, które fascynowały telewidzów.

Reklama

Później Antoni Gucwiński miał poważne problemy. Fundacja Viva! Akcja dla zwierząt oskarżyła mężczyznę o znęcanie się nad niedźwiedziem Mago. W 1991 roku Antoni uratował zwierzę wychowane w Tatrach przed uśpieniem i przygarnął je do swojego ZOO. Kiedy samiec stał się agresywny, trzeba było odseparować go od reszty zwierząt i przez 10 lat żył w odosobnieniu. Stąd też wzięły się zarzuty o znęcanie.

Sąd uznał, że pan Antoni był winny, ale odstąpił od wymierzenia kary. Nakazał jednak wpłatę 1000 złotych na Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

W 2001 roku pani Hanna wraz z koalicją SLD-UP dostała się do Sejmu, a ich program został zdjęty z anteny. Telewizja później już do niego nie wróciła, twierdząc, że formuła się wyczerpała.

Reklama

W 2006 r. państwo Gucwińscy stracili pracę i musieli rozstać się z ukochanym zoo. Wrocławskiej placówce poświęcili 49 lat życia. Pożegnanie niestety nie należało do przyjemnych.

„Zima i mróz, a my pakujemy się w pośpiechu, bo od razu wyrzucili nas z mieszkania” – cytuje wspomnienia Hanny Gucwińskiej z tamtego dnia jeden z portali.

„Błędem było to, że człowiek traktował ogród jako swoje życiowe dzieło. Trzeba było czasem odpuścić i może inaczej się ustawić” – komentował wówczas pan Antoni.

Dziś państwo Gucwińscy żyją samotnie w swoim domu. Nie zapraszają gości, unikają ludzi. Chronią swoją prywatność i wspierają się nawzajem. - Szczęśliwy jestem, jak mogę założyć dres i nie muszę nosa wystawiać z domu – mówił pan Antoni w Onecie. W 2012 r. obchodzili 50. rocznicę ślubu.

Źródło: plejada.pl,  http://lolmania.eu

TWOJA REAKCJA?

Rozmowy na Facebooku