wyświetlenia
W sieci pojawił się list jednej z pracownic znanej sieci Rossmann, która opisuje jak ludzie potrafią się zachowywać na promocjach.
Ludzie nie potrafili się zachować, o czym świadczyć mają słowa Oli, która opisała kilka najgorszych zachowań klientów
Mam świadomość tego, że w każdej pracy są ludzie, którzy potrafią działać na nerwy, ale zaufajcie mi, że to, co działo się w Rossmannie czasie tej promocji wychodzi poza wszelkie ramy i wyobrażenia na temat tego, jak mogą zachowywać się ludzie.
Zacznijmy od tego, że już przed promocją, gdy w sieci pojawiały się informacje o tym, że takowa będzie miała miejsce, kobiety pytały się o to, czy przypadkiem nie mogłabym policzyć im taniej tych produktów, ponieważ im bardzo zależy. W ogóle nie zdawały sobie sprawy, że obowiązują nas też jakiejś normy i polecenia, które musimy realizować.
Nie będę wspominała już o tym, że kradzież produktów jest na porządku dziennym, ponieważ wie o tym każdy, kto pracuje w jakimkolwiek sklepie.
Wspomnę natomiast o tym, co dzieje się przez cały rok – nie tylko w okresie promocyjnym. Regularnie przed 9:00 rano pojawiają się panie, które przychodzą do sklepu nieumalowane, a wychodzą umalowane i idą do pracy. Nie zdarza się to w pojedynczych przypadkach tylko robią to regularnie od kilku miesięcy.
Oczywiście korzystanie z perfum – nawet tych zamkniętych, także jest normą i odnoszę wrażenie, że ta czynność wzrasta bliżej weekendu, gdy mają miejsce pewne wyjścia do klubów, spotkania czy randki
W czasie tej ostatniej promocji miałam też taką sytuację, że jedna pani powiedziała, że jest stałą klientką i że należy jej się większa zniżka, bo 55% to może mieć plebs, a ona zasługuje na więcej
Inna kobieta z kolei próbowała mi wmówić, że jestem niedouczona i niepoinformowana, ponieważ ta promocja polega na tym, że każdy ma obniżkę o tyle procent, Ile ma lat, czyli w jej przypadku, gdy miała 62 lata to domagała się 62% zniżki.
Moim osobistym hitem jest jednak młoda dziewczyna, która przyszła do Rossmanna w czasie tej promocji i powiedziała przy kasie, że nie zapłaci za te produkty, ponieważ jest znaną blogerką i pokazała mi, że śledzi ją ponad 10000 osób i ona współpracuje także z różnymi firmami i na pewno Rossmann też chciałby promować w ten sposób produkty, dlatego prosiła kierowniczkę, aby z nią ustalić wszelkie szczegóły. No niestety nie zwróciła uwagi na moją plakietkę, na której napisane było „kierownik sklepu”. I jak myślicie, czy wyraziłam zgodę?
Klientom wydaje się, że my nic nie widzimy i jesteśmy tak zabiegane, że nie zdajemy sobie sprawę, jak na przykład podmieniają kody kreskowe z nakrętek od kredek albo podmieniają je i odklejają i przyklejają w inne miejsca.
Najgorzej jednak gdy próbujesz powiedzieć takiej osobie, że nie ma racji i że są zasady które obowiązują, a ona także powinna się do nich dostosować. Wtedy takie kobiety mogą wpaść w szał i bywało naprawdę groźnie.
Jeden przypadek bardzo mnie zaskoczył. Już prawie kończyłam swoją zmianę, gdy do sklepu przyszła kobieta z najdroższą pomadką, kredkami do oczu i podkładem i powiedziała, że chce je oddać, ponieważ nie jest zadowolona z produktów, bo są słabej jakości. Wytłumaczyłam jej, że może oczywiście złożyć reklamację, ale w takiej sytuacji, gdy produkty są otwarte, niewiele możemy zrobić. Na co ona powiedziała zupełnie chyba tego nie analizując wcześniej:
„Pomadka zeszła mi już po 4 godzinach na weselu, a podkład miał inny kolor niż moja szyja, bo na zdjęciu wszystko wyszło”
Naprawdę była aż tak głupia, że nie była w stanie ukryć tej informacji przede mną?
Mieliście takie doświadczenia w swojej pracy?
Źródło: popularne.pl
zdjęcia mają charakter poglądowy
Rozmowy na Facebooku