menu
Elton John podzielił się historią z ostatniego dnia życia Freddiego Mercury'ego. Zaskoczył wszystkich
Elton John podzielił się historią z ostatniego dnia życia Freddiego Mercury'ego. Zaskoczył wszystkich
Legenda rocka Freddie Mercury hipnotyzował tłumy swoimi niezapomnianymi występami jako frontman zespołu Queen. Niestety, ekstrawagancki wokalista zmarł przedwcześnie w wyniku zapalenia płuc, zmagając się z AIDS.

Życie Mercury'ego poruszyło i zainspirowało tak wiele osób, że nawet dziś – 26 lat po śmierci artysty - jest on pamiętany przez miliony fanów na całym świecie. Bliski przyjaciel Freddiego, Elton John, podzielił się ze światem wzruszającymi detalami z ostatnich dni życia wokalisty Queen za sprawą swojej książki: Love is the Cure: On Life, Loss, and the End of AIDS. Wspominając tragiczne wydarzenia prowadzące do śmierci Mercury'ego, John podkreślał jak bezinteresowny i otwarty na innych był jego przyjaciel. Nawet podczas choroby, i ze świadomością nadchodzącej śmierci, Mercury wciąż starał się dbać o swoich najbliższych najlepiej jak potrafił.

Przedwczesna śmierć ikonicznego wokalisty, Freddiego Mercury'ego, złamała wiele serc.

Przedwczesna śmierć ikonicznego wokalisty, Freddiego Mercury'ego, złamała wiele serc.
Reklama

W swojej książce, Sir Elton John pokazuje jak Mercury dbał o swoich najbliższych, nawet w obliczu nadchodzącej śmierci.

„Freddie nie ogłosił publicznie, że choruje na AIDS aż do dnia poprzedzającego jego śmierć, w 1991 roku. Mimo swojej ekstrawagancji na scenie – wizerunku elektryzującego frontmana na równi z Bowie i Jaggerem – w życiu prywatnym był on niezwykle skrytym i skromnym człowiekiem. Freddie powiedział mi, że cierpi na AIDS niedługo po diagnozie, w 1987 roku. Byłem zdruzgotany. Widziałem co ta choroba zrobiła z tak wieloma moimi przyjaciółmi. Zdawałem sobie sprawę co zrobi z Freddiem. On także wiedział. Wiedział, że czeka go bolesna śmierć w agonii. Jednak Freddie był niezwykle dzielnym człowiekiem. Zachowywał pozory, dalej występował z Queen, i w dalszym ciągu był tą zabawną, szokującą i szczodrą postacią co przedtem.

Gdy stan Freddiego zaczął się pogarszać pod koniec lat 80 i na początku 90, trudno było się z tym pogodzić. Miałem złamane serce, widząc jak ta ikona rozjaśniająca nasz świat powoli gaśnie za sprawą AIDS. Pod koniec, całe jego ciało było pokryte mięsakami Kaposiego. Niemal całkowicie oślepł. Był zbyt słaby aby samodzielnie wstać.

Freddie miał wszelkie prawo do spędzenia swoich ostatnich dni dbając wyłącznie o własne dobro i komfort. Ale on nie był taką osobą. On żył dla innych. Freddie odszedł 24 listopada, 1991 roku. Kolejne tygodnie spędziłem pogrążony w żałobie. W Święta Bożego Narodzenia okazało się, że Freddie zostawił mi ostatni dowód swojej szczodrości i przyjaźni. Do moich drzwi zapukał przyjaciel, który wręczył mi pakunek zawinięty w poszewkę od poduszki. Gdy otworzyłem zawiniątko, moim oczom ukazało się malowidło autorstwa jednego z moich ulubionych artystów, brytyjskiego malarza Henry'ego Scotta Tuke'a. Na wierzchu spoczywała notka od Freddiego. Wiele lat wcześniej, razem z Freddiem wymyśliliśmy dla siebie alternatywne imiona, nasze „drugie ja” w stylu drag-queen. Ja nazywałem się Sharon, on był Meliną. W notce dołączonej do obrazu, Freddie napisał: „Droga Sharon, pomyślałam, że spodoba Ci się ten prezent. Uściski, Melina. Wesołych Świąt,”

Odjęło mi mowę. Byłem 44-letnim facetem, który rozpłakał się jak dziecko. Ten piękny, wspaniały człowiek, umierający na AIDS, znalazł czas i wolę na poszukanie i kupienie dla mnie prezentu świątecznego. Mimo, że tamten poranek był tak smutny, często wracam do niego gdy wspominam Freddiego, ponieważ idealnie obrazuje on charakter tego człowieka. Po śmierci przypomniał mi jeszcze raz o tym, co czyniło go wyjątkowym za życia.”

Źródło: boredpanda.com

TWOJA REAKCJA?

Rozmowy na Facebooku