Para wsiadła na pierwszy rejs linii Princess Cruises w czerwcu 2022 roku i od tego czasu praktycznie nie zeszła na stały ląd. Jak sami mówią - chcieli nadrobić czas utracony podczas pandemii, kiedy nie mogli podróżować. Pomysł szybko przerodził się w styl życia, a statki stały się ich „pływającym domem”.
Według australijskich mediów, Marty i Jess spędzili już ponad 500 dni na morzu, głównie na pokładach Coral Princess oraz Crown Princess. Łącznie odbyli blisko 50 kolejnych rejsów, stając się stałymi bywalcami i rozpoznawalnymi gośćmi. W jednym z wywiadów kapitan żartował, że są na statku dłużej niż część załogi.
Największe zaskoczenie budzi jednak powód, dla którego wybrali taki styl życia. Emeryci zdradzili, że koszty długotrwałego pobytu na statkach są niższe niż opłaty za dom spokojnej starości w Australii. W cenie mają nie tylko zakwaterowanie i wyżywienie, ale też sprzątanie, atrakcje, opiekę medyczną, siłownię, rozrywkę, baseny i zajęcia sportowe. Jak podkreślają - niczym nie muszą się martwić.
Ich historia została opisana przez największe media: CNN Travel, The Guardian, New York Post czy 7News Australia. Para nadal zamierza kontynuować życie na morzu i nie ukrywa, że to najlepsza decyzja ich życia.
Dla Marty’ego i Jess każdy dzień wygląda jak wakacje. A dla reszty świata ich historia jest przykładem na to, że emerytura wcale nie musi być nudna - czasem wystarczy tylko podjąć odważną decyzję i… zejść z lądu.
Rozmowy na Facebooku