wyświetlenia
Nic nie wskazywało na to, że coś takiego może się wydarzyć. Nawet w momencie skoku lina była zapięta na nogach skoczka. Dopiero w momencie napięcia się liny uprząż zsunęła się z nóg mężczyzny, który lecąc głową w dół z impetem uderzył w umieszczoną tam poduszkę powietrzną, która na szczęście zamortyzowała uderzenie. Do skoczka po chwili podeszli prawdopodobnie pracownicy firmy organizującej skoki i próbowali udzielić mu pomocy. Zostało wezwane pogotowie ratunkowe, które zabrało mężczyznę na badania do szpitala. Jak informował portal trojmiasto.pl mężczyzna doznał złamania kręgosłupa. Jednak jak poinformował organizator skoków w swoim oświadczeniu była to nieprawda. "Najważniejsze - zdrowiu uczestnika pechowego skoku nie zagraża żadne poważne niebezpieczeństwo. Nie złamał kręgosłupa! Po badaniu lekarskim na izbie przyjęć uznano jego stan jako dobry "- poinformował na Facebooku Bungeeclub
"Jako jedyna firma organizująca skoki Bungee w Polsce używamy profesjonalnego skokochronu - tzw. "poduszki". I właśnie dzięki niej i naszej zapobiegliwości NIE DOSZŁO do tragedii" - oświadczył Bungeeclub.
Komentujący jednak zastanawiają się czy ktoś poniesie za ten wypadek odpowiedzialność.
Rozmowy na Facebooku