wyświetlenia
Jak sama zaznaczyła w wiadomości, nie jest osobą pruderyjną. To, co zastała w szufladzie swojego wybranka, zupełnie ją przerosło.
„Może jestem nadwrażliwa, ale nie widziałam, co mam w tym momencie zrobić. Myślisz sobie, że poznajesz fajnego faceta, a on okazuje się jakimś szemranym typem. Trudno inaczej skomentować to, co znalazłam w jego mieszkaniu.
Jednak po kolei. Poznaliśmy się w klubie, spędziliśmy razem kilka godzin, później zaprosił na drinka do siebie. Święta nie jestem, więc można było się domyślić, o co chodzi. Nie protestowałam, bo spoko koleś. Duży metraż, posprzątane, łóżko ze świeżą pościelą, także zapowiadało się dobrze.
Do momentu, kiedy wyszedł do kuchni zrobić nam coś do picia.
Jestem trochę wścibska, więc zajrzałam tu i tam. Komoda była najbliżej. Otworzyłam pierwszą szufladę i przeżyłam szok. Na szczęście nie było tam broni, ale i tak szczęka mi opadła. Dużo czasu na oglądanie nie miałam, ale kilka szczegółów dostrzegłam.
Na pewno był tam knebel ze skórzaną uprzężą. Możliwe, że smycz też. Do tego metalowe klamerki na sutki – wiem, bo kiedyś mi coś takiego mignęło w necie.
Oczywiście wielka paczka gumek, jakieś czarne maski i jeszcze większy korek analny. W życiu bym nie podejrzewała, że ten elegancki i dość nieśmiały chłopak może mieć tak nierówno pod sufitem.
Drinka nawet nie wypiłam. Po cichu się ubrałam, otworzyłam drzwi i krzyknęłam do niego, że jednak muszę spadać. Na szczęście numerem telefonu się nie podzieliłam. Aż mam ciarki, jak sobie pomyślę, że mógł tego wszystkiego na mnie wypróbować!
Dorota”
Rozmowy na Facebooku