wyświetlenia
Wszystko zaczęło się od wieczornego spotkania towarzyskiego. Mężczyzna wyszedł z domu, aby spotkać się ze znajomymi i wspólnie pić alkohol. W pewnym momencie oddalił się od grupy i poszedł w stronę pobliskiego lasu. Gdy przez długi czas nie wracał i nie odbierał telefonu, jego bliscy zaczęli się martwić. Sprawa została zgłoszona odpowiednim służbom, które uruchomiły akcję poszukiwawczą.
W poszukiwania zaangażowano policję oraz lokalnych ratowników. Grupa przeczesywała teren i nawoływała zaginionego po imieniu. W trakcie działań do zespołu dołączył… sam poszukiwany. Mężczyzna natknął się na grupę ludzi w lesie, ale nie zdawał sobie sprawy, że chodzi właśnie o niego. Uznał, że pomagają w odnalezieniu kogoś innego i bez wahania dołączył do akcji.
Przez dłuższy czas chodził razem z ratownikami, uczestnicząc w nawoływaniach i przeszukiwaniu terenu. Dopiero w chwili, gdy usłyszał wielokrotnie wykrzykiwane swoje imię, zorientował się, że to on jest osobą, której wszyscy szukają. Wtedy spokojnie odpowiedział, że znajduje się na miejscu.
Po potwierdzeniu tożsamości mężczyzna został bezpiecznie odprowadzony do domu. Całe zdarzenie zakończyło się bez konsekwencji, a historia szybko stała się jednym z najbardziej nietypowych przykładów zaginięć opisywanych w mediach.
Źródło foto: wykop.pl
Rozmowy na Facebooku