wyświetlenia
Restauratorzy i firmy dostawcze potwierdzają, że takich przypadków zaczyna przybywać. Do reklamacji trafiają zdjęcia wyglądające na autentyczne, ale – jak wskazują branżowi eksperci – coraz częściej widać w nich charakterystyczne ślady edycji generatywnej.
Zjawisko stało się na tyle zauważalne, że zaczęli o nim mówić także twórcy i komentatorzy internetowi. Jeden z nich, Damian Żurawski, opisał problem w swoim wpisie, który szybko zdobył popularność:
„Pojawiła się nowa moda. Ludzie zaczęli używać AI do przerabiania zdjęć jedzenia z dostawy, żeby wyłudzić zwroty za niby niedopieczone burgery czy spalone pizze. Spryt? Nie. Zwykłe oszustwo, które uderza w tych, którzy naprawdę mają powód do reklamacji.”
„Restauratorzy i tak mają dziś pod górkę. Całe życie poświęcają swoim lokalom, siedzą tam od świtu do nocy, płacą gigantyczne rachunki, składki, podwyżki wszystkiego. I jeszcze muszą walczyć z ludźmi, którzy kombinują kosztem ich ciężkiej pracy.”
„To już nie jest cwaniactwo. To jest skrajnie chory poziom kombinowania, który dobija ludzi harujących po kilkanaście godzin dziennie, żeby nie zamknąć interesu.”
Wpis odbił się szerokim echem – wielu właścicieli lokali potwierdziło, że to realny i rosnący problem. Branża gastronomiczna już teraz działa na bardzo niskich marżach, zmagając się z rosnącymi kosztami energii, produktów i pracy. Dodatkowe straty wynikające z fałszywych reklamacji mogą być dla mniejszych barów i restauracji wyjątkowo dotkliwe.
Pojawiła się nowa „moda”. Ludzie zaczęli używać AI do przerabiania zdjęć jedzenia z dostawy, żeby wyłudzić zwroty za niby niedopieczone burgery czy spalone pizze. Spryt? Nie. Zwykłe oszustwo, które uderza w tych, którzy naprawdę mają powód do reklamacji.
— Damian Żurawski (@damian_zurawski) November 19, 2025
A przecież restauratorzy… pic.twitter.com/vKmpEkqBRZ
Jak działa oszustwo?
Mechanizm jest prosty:
-
klient otrzymuje jedzenie,
-
robi zdjęcie,
-
„psuje” je przy pomocy AI – dodając przypalenia, surowe mięso, spleśniały ser czy inne defekty,
-
zgłasza reklamację i domaga się zwrotu.
Wiele platform – chcąc dbać o wizerunek i nie komplikować procedur – przez lata akceptowało takie zgłoszenia bez większej weryfikacji. To niestety otworzyło furtkę dla kombinatorów.
Co to oznacza dla uczciwych?
Największy problem polega na tym, że przez działania oszustów utrudnienia mogą zacząć dotykać także normalnych klientów. Restauracje i platformy mogą wprowadzić ostrzejsze procedury weryfikacji, wolniejsze rozpatrywanie reklamacji albo wymóg przesyłania większej liczby dowodów.
Dlaczego to tak duży problem?
Bo uderza w branżę, która i tak walczy o przetrwanie. Małe lokale funkcjonują na granicy opłacalności, a każde nieuzasadnione obciążenie finansowe może decydować o tym, czy przetrwają kolejny miesiąc. Właśnie dlatego wiele osób określa tę „modę” jako nowy poziom „januszerki”, który szkodzi wszystkim – oprócz oszustów.
Rozmowy na Facebooku