wyświetlenia
Do zdarzenia doszło 11 listopada około godziny 21:00. Kierowca HSR wysiadł na chwilę z autobusu na jednym z przystanków końcowych, by wykonać czynności związane z rutynową obsługą pojazdu. W tym momencie do autobusu wszedł przypadkowy mężczyzna, którego zachowanie nie zwróciło niczyjej uwagi. Po kilkunastu sekundach zamknął drzwi, uruchomił maszynę i ruszył w trasę.
Pasażerowie, którzy później zeznawali policji, twierdzili, że mężczyzna prowadził autobus z pełną pewnością siebie - jakby faktycznie był zawodowym kierowcą. Zatrzymywał się na wszystkich przystankach, otwierał drzwi, a nawet pobierał opłaty od wsiadających pasażerów. Jedna osoba próbowała wejść do autobusu ze starą, nieważną kartą miejską. Mężczyzna… odmówił jej wejścia, zachowując się dokładnie tak, jak zrobiłby to oficjalny pracownik komunikacji.
W ten sposób przejechał około 15 minut trasy, nie powodując żadnych kolizji ani zagrożeń. Większość pasażerów nie miała pojęcia, że kierowca jest oszustem. Dopiero zgłoszenie o „zaginionym autobusie” skierowało policję w stronę pojazdu. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę na jednej z głównych ulic Hamilton, gdy zatrzymał autobus na kolejnym przystanku.
Zatrzymanie przebiegło spokojnie - mężczyzna nie próbował uciekać, ani nie stawiał oporu. Policja poinformowała, że nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Motyw pozostaje niejasny, ale funkcjonariusze określili to jako „nieodpowiedzialny impuls i niebezpieczny eksperyment na żywo”.
Zdarzenie wywołało w Kanadzie falę komentarzy i żartów, ale lokalne władze podkreślają, że sprawa jest poważna. Mężczyźnie mogą grozić poważne zarzuty - m.in. kradzież pojazdu, zagrożenie bezpieczeństwa pasażerów oraz nieuprawniona ingerencja w system transportu publicznego.
Hamilton Street Railway zapowiedziało jednocześnie wewnętrzny przegląd procedur, aby podobna sytuacja nie mogła się już powtórzyć. Autobus został odzyskany w nienaruszonym stanie, a żaden z pasażerów nie doznał obrażeń.
To jedna z tych historii, które brzmią tak absurdalnie, że trudno uwierzyć, że wydarzyły się naprawdę. A jednak - w Hamilton przez kilkanaście minut kursował miejski autobus prowadzony przez kompletnie przypadkowego, nieuprawnionego kierowcę, który wykonywał swoje „obowiązki” z zaskakującą dokładnością.
Rozmowy na Facebooku