wyświetlenia
Karla Perez i jej partner bardzo pragnęli mieć drugie dziecko. Niestety gdy kobieta była w 22 tygodniu ciąży jej stan zdrowia bardzo się pogorszył. Mimo wysiłków lekarzy przyszłej mamy nie udało się uratować, stwierdzono u niej śmierć mózgową.
Ta okropna sytuacja postawiła zarówno rodzinę kobiety, jak i zespół medyczny, przed niełatwym wyborem, a w konsekwencji przed karkołomnym zadaniem uratowania nienarodzonego dziecka kobiety, które cały czas rozwijało się w brzuchu matki.
Rodzina podjęła decyzję, że pomimo stwierdzonej śmierci mózgowej, 22-letnia mama będzie sztucznie podtrzymywana przy życiu, co pozwoli jej maleństwu normalnie się rozwijać do momentu cesarskiego cięcia. Jak się okazuje w historii odnotowano jedynie 15 takich przypadków. Ostatni raz dziecko w podobnych warunkach przyszło na świat w Stanach Zjednoczonych w 1999 roku. Było to więc bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.
„W dostępnej literaturze nie ma nic na temat opieki medycznej w takiej sytuacji” –powiedział dr Todd Lovgren. „Dlatego podejście naszego zespołu było tak ważne. Musieliśmy być wszyscy na pokładzie, co też staraliśmy się osiągnąć.”
Kobietą zajął się zespół medyczny w którego skład weszło ponad 100 osób, w tym lekarze, pielęgniarki i przedstawiciele personelu medycznego, którzy podtrzymywali funkcje życiowe Karli, aby jej dziecko mogło się normalnie rozwijać i przyjść na świat w odpowiednim momencie poprzez cesarskie cięcie.
Przy pomocy swoich „Aniołów Stróżów” z Methodist Health System, Angel Perez urodził się 4 kwietnia. Maluszek ważył niecały kilogram.
„Pierwszy krzyk Angel’a był słodko-gorzki – był znakiem, że chłopiec żyje, ale Karli już nie było” – wspomina jedna z pielęgniarek opiekująca się maluszkiem po urodzeniu.
Choć okoliczności jego przyjścia na świat były połączone ze smutkiem i łzami , jego narodziny to prawdziwy cud. Angel na pewno w przyszłości dowie się o wielkiej miłości oraz poświęceniu jego mamy.
Jeśli ta historia poruszyła was tak samo jak mnie, to podzielcie się nią ze znajomymi!
Źródło http://www.express.co.uk/
Rozmowy na Facebooku